Co się staje gdy docieplimy stare budynki? Jak przywrócić sprawną wentylację?
Artykuł firmy HIGROSYSTEM opublikowany na specjalistycznym portalu
Szaleństwo dociepleń trwa. Wspólnoty mieszkaniowe, spółdzielnie mieszkaniowe, indywidualni inwestorzy – kto buduje, ten dociepla. I bardzo słusznie, bo zimą ocieplony budynek odwdzięcza się nam niskimi rachunkami za energię potrzebną do ogrzania wnętrz. Zimne powierzchnie ścian nie będą już takie zimne, wszelkie nieszczelności, mikroszczeliny, którymi chłodne powietrze dostawało się do wewnątrz, zniknęły, a nowoczesne, szczelne okna zamknęły swoich lokatorów w ciepłych, szczelnych puszkach.
No właśnie, szczelnych... Tak szczelnych, że kratki wentylacyjne właściwie można by też zamurować, bo tradycyjna wentylacja grawitacyjna przestała działać. Kominy, których zadaniem było odprowadzenie zużytego, zawilgoconego powietrza na zewnątrz, stoją bezczynnie, bo świeże powietrze nie ma jak dotrzeć do wewnątrz. Często bywa tak, że z jednego komina – na przykład z kratki wentylacyjnej łazienkowej – nawiewa nam zimne powietrze, a drugim kominem – kuchennym – powietrze uchodzi, czego efektem jest arktyczna aura w łazience i brak wentylacji w pokojach...
Niby nic, to tylko brak świeżego powietrza. Nic dziwnego, że docieplając budynki, nie myślimy o wentylacji – powietrza nie widać. Nawet niespecjalnie czuć jest zaduch, zawsze przecież można przewietrzyć mieszkanie... Chyba, że tęgi mróz. Cóż zatem się dzieje, kiedy trzyma zima? Zamykamy się szczelnie. Dzięki temu, że oddychamy, gotujemy, pierzemy, myjemy i podlewamy kwiaty – produkujemy parę wodną. Jako, że jest szczelnie, wilgoć pozostaje w pomieszczeniach, skraplając się na najchłodniejszych miejscach, czyli na szybach, w rogach ścian, okolicach nadproży, za szafami. A na to tylko czekają grzyby i pleśń, wilgotne środowisko z małą ilością tlenu, to idealne podłoże dla ich rozwoju.
Ale grzyby to nie jedyny problem braku wentylacji. Nasze meble, wykładziny, dywany, farby i tapety, emitują toksyny. Cierpi nasz system oddechowy, stajemy się alergikami. Od przebywania w zaduchu często boli nas głowa. W skrajnych przypadkach zatruwamy się tlenkiem węgla, czyli produktem niepełnego spalania tlenu... A wszystko to dlatego, że chcieliśmy mieć ciepłą, komfortową atmosferę w domu.
Dlaczego kiedyś nie było kłopotów z wentylacją? Bo ciąg kominowy (grawitacyjny) działał prawidłowo – wyrzucał przewodem kominowym lżejsze (bo ogrzane) zużyte powietrze na zewnątrz, jednocześnie zasysając świeże powietrze przez nieszczelności w murach i oknach. Były zatem zachowane warunki prawidłowej wentylacji grawitacyjnej – mikroszczeliny zapewniały nawiew, a kominy wywiew. W dzisiejszych ocieplonych i uszczelnionych budynkach, zazwyczaj brakuje pierwszego elementu – nawiewu, a co za tym idzie – cały system nie działa.
Bardzo dobrze, że docieplamy budynki, lecz niezbędna jest przy tym prawidłowa wentylacja. W ocieplonych mieszkaniach spółdzielczych wentylację możemy zapewnić sobie montując nawiewniki okienne – to najprostszy i najtańszy sposób na doprowadzenie świeżego powietrza do wewnątrz. W domach, w których przeprowadzamy termomodernizację, możemy pomyśleć o nawiewnikach w połączeniu z wentylatorem centralnym, albo nasadą kominową wymuszającą obieg wentylacyjny. Jeżeli nasz dom jest w fazie projektowej, pomyślmy o centrali wentylacyjnej z odzyskiem ciepła, czyli o rekuperacji. Rekuperacja kosztuje nieco więcej, lecz gwarantuje nam w perspektywie niższe wydatki na ogrzewanie i przede wszystkim – komfort wentylacyjny. Pamiętajmy o wentylacji!
Ireneusz Migowski, HIGROSYSTEM - wentylacja domów i mieszkań